Musiałam przetrzeć oczy. Strasznie mnie szczypały. Gdy ponownie je otworzyłam, stopniowo z czerni zaczęła się wyłaniać przerażona do granic możliwości twarz Vincenta. Ale szybko straciłam nim zainteresowanie, kiedy przypomniałam sobie wszystko co działo się ze mną jeszcze przed chwilą. Wszystkie te bodźce, które chyba wyciszyła dla mnie Viena, teraz w pewnym stopniu wróciły i bardzo ciężko było mi się skupić. Ale wyczuwałam to wszystko, tę magię i inne rzeczy… Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy zdałam sobie sprawę, że tutaj jest to nawet łatwiejsze. Nie musiałam niczego szukać, to samo się o mnie obijało. Ale było tak dużo, że po jakimś czasie zaczęłam się męczyć.
- Nell! - Vincent w końcu nie wytrzymał. - Zamierzasz znowu zemdleć?!
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. No tak, leżałam, a powinnam siedzieć. Przynajmniej to jako ostatnie pamiętałam.
- Rozmawiałam z nią – powiedziałam słabym głosem, pomału sobie wszystko układając. Musiałam włożyć trochę energii w to, by wyciszyć hałasującą energię. Tam nie wydawała żadnych dźwięków, ale tutaj już tak.
- Z kim? - zdziwił się. - Proszę Cię, nie odbiegaj tak wzrokiem, bo mnie przerażasz… co się stało? Nelleirie, mów do mnie.
- Z Vieną. Rozmawiałam z Vieną. Nauczyła mnie jak to kontrolować.
Jego mina wyrażała tak dużo, że nie potrafiłabym jej dobrze opisać. Ale gdy tak nie niego patrzyłam, zaczęłam się zastanawiać jak wygląda jego struktura. To była czysta energia. Jedno, wielkie skupisko wielkiej energii. Ale osłaniała je jakaś bariera, nie mogłam dostać się bliżej, ani zobaczyć szczegółów.
Poczułam, jak unosi mów podbródek, zmuszając mnie, żebym patrzyła mu w oczy. Przyjrzał mi się uważnie.
- Byłaś nieprzytomna przez kilka minut i teraz bredzisz. Nie zadziałało? Ale nie mogę przeczytać Twoich myśli, więc… powinnaś tryskać tym wszystkim, pamiętam jak we mnie ujawniła się moc. To był paskudny widok…
- Viena zabrała mnie gdzieś… - zmarszczyłam brwi. - Nie potrafię tego wyjaśnić, ale to była wielka , ciemna pustka. Czułam się jakbym zaraz miała wybuchnąć, a jednocześnie spalić się, zamarznąć… wszystko naraz. Ale ona się mną zaopiekowała, wyjaśniła jak to działa… Nauczyła mnie rozróżniać różne rodzaje energii i substancji i jak budować tarczę z magii… Rozwaliłam sufit.
Patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Do Ciebie nie przyszła bogini? - zapytałam z przekąsem.
- Jakoś nie. Może była zajęta… Ale nie ważne. Jak się czujesz?
- Dziwnie… ale w porządku. Jestem wykończona. Ale boję się zasnąć… Sam mówiłeś jak ciężko to przeżywałeś. Może jeśli zasnę to przestanę tak nad tym panować i…
<Spokojnie, moje dziecko. Pomogę Ci. Musisz odpocząć.>
- Nell?
Pokręciłam głową i przetarłam twarz dłońmi.
- To znowu ona… Odzywa się w mojej głowie i mówi co powinnam zrobić.
- I co powinnaś teraz zrobić?
- Iść spać. - Uśmiechnęłam się lekko. - Ufam jej.
Widziałam, że nie był pewien jak potraktować moje uduchowienie, ale po krótkiej chwili pokiwał głową i okrył mnie kołdrą.
- Będę tu, na wszelki wypadek. Jeśli coś będzie się działo, od razu mów.
- Jasne – odparłam i mimowolnie ziewnęłam.
Nie tracąc czasu odwróciłam się na drugi bok i przytuliłam się do poduszki. Niemal natychmiast zalała mnie fala spokoju i zasnęłam.
Nie byłam do końca pewna, czy to co Viena powiedziała mi wtedy było prawdą, ale miałam wrażenie, że tak. Mówiła mi o tym, jak zachowywać równowagę między żywiołami i jak nawiązać połączenie z naturą. Wyjaśniła, że utrata kontroli wiąże się z nagromadzoną w ciele magią, która nie ma swojego ujścia. Aby temu zapobiec, należy regularnie przelewać ją w coś innego. Jej ulubionym sposobem było uzdrawianie, ale można też opiekować się roślinami, budować… było wiele opcji. Mówiła, żebym nigdy nie bała się próbować. Żebym pogłębiała swoją wiedzę, poprzez praktykę i szukanie rozwiązań problemów. Chciała żebym była dociekliwa. Zapewniła mnie też, że będzie nade mną czuwać.
Obudziłam się z poczuciem, że wszystko będzie dobrze.
Obraz stopniowo się klarował. Vincent siedział na brzegu łóżka i jak zwykle czytał jakąś książkę.
- Hej… - powiedziała, trochę zachrypniętym głosem.
Uśmiechnął się i zamknął księgę, po czym odłożył ją na bok, poświęcając mi całą uwagę.
- Nie rozwaliłam niczego? - zapytałam, rozglądając się po pokoju, sennym wzrokiem.
- To dość zaskakujące, ale nie…
- Jak często używasz magii?
Uniósł brwi, zdziwiony pytaniem.
- Prawie nigdy… kiedy próbuję, to wymyka się spod kontroli.
- Kiedy pomogłeś mi z tamtym draniem, nic nie wymknęło się spod kontroli – przypomniałam mu i z satysfakcją zauważyłam, że to rozważa. - Viena mówi, że magia naturalnie wypełnia nasze ciała. A my nie możemy doprowadzić do sytuacji, że zbierze się jej zbyt dużo. U Ciebie tak chyba właśnie się dzieje. I dlatego przy odczuwaniu silniejszych emocji, albo gdy coś mocno się zaskoczy, dzieje się to, co się dzieje.
- Viena jest przemądrzała – prychnął, a ja się zaśmiałam.
- Wcale taka nie jest. Jest miła i mądra. Chce, żebym była bezpieczna.
- To tak jak ja.
- Ty też jesteś miły i mądry? - Uniosłam brew, chcąc się z nim trochę podroczyć.
- A nie?
Wzruszyłam ramionami.
- Przez pierwsze dwa tygodnie daleko Ci było do miłego.
- I wiesz już dlaczego, więc nie miej do mnie pretensji. - Posłał mi zadziorny uśmiech. - To ja miałem Cię uczyć, ale role chyba się odwróciły… Pomożesz mi pozbyć się nadmiaru energii? - zapytał, przybierając zdecydowanie bardziej nieśmiałą postawę.
- No pewnie – odparłam, rozbawiona. - Tylko lepiej chodźmy do ogrodu.
- Jest już po zmroku.
- Boisz się ciemności? - Uniosłam brew.
Wywrócił oczami i wyszedł wraz ze mną. Poruszaliśmy się bardzo cicho, żeby nikt przypadkiem nas nie nakrył i nie zapytał gdzie się wybieramy. Co prawda wszyscy powinni już spać, ale lepiej było nie ryzykować.
Byliśmy już prawie przy drzwiach, kiedy Valeria zastąpiła nam drogę.
- Gdzie się panicz i panienka wybierają o tej porze? - zapytała surowym tonem.
Spojrzeliśmy na siebie, próbując zachować spokój.
- Gwiazdy! - palnęłam. - Idziemy pooglądać gwiazdy!
- Namalujcie je sobie na suficie. Na dworze jest zimno i nie pozwolę, żeby się panicz roz… i panienka rozchorowali. Sio, sio!
W starciu z nią nie mieliśmy żadnych szans. Chcąc nie chcąc musieliśmy wrócić do pokoju.
Zamknęłam drzwi na klucz i podeszłam do okna.
- Może wyjdziemy tędy…
- Tu nie ma drzwi.
Posłałam mu łobuzerski uśmiech.
- To je sobie zrobimy. No chodź. Chcesz to rozwalić, a potem poskładać? Ja chyba nie mogę. Mam używać magii tylko do czynienia dobra, a rozbijanie okna chyba nie jest specjalnie dobre…
- Ale robisz to, by pomóc mi się przełamać, a to jest dobre.
- Fakt. To będzie trudniejsze niż myślałam. Ale i tak Ty spróbuj.
Skinął głową i stanął przed oknem, a ja wyjątkowo mocno skupiłam się na utrzymaniu tarczy wokół siebie. Vincent przez chwilę stał w bezruchu, ale po pewnym czasie zauważyłam, że szyba drga. Czekałam cierpliwie, ale nic więcej się nie działo.
- No dalej! - ponagliłam go. - Nie bój się tego!
- Przecież się nie boję! - warknął, a sekundę później okno spowiła gęsta pajęczyna pęknięć. Wstrzymałam oddech, gdy Vincent ostrożnie opuścił miliony odłamków na ziemię tak, by wylądowały w równym rządku na podłodze.
- Brawo! - ucieszyłam się. - A teraz chodźmy czarować!
Musiałam
przetrzeć oczy. Strasznie mnie szczypały. Gdy ponownie je
otworzyłam, stopniowo z czerni zaczęła się wyłaniać przerażona
do granic możliwości twarz Vincenta. Ale szybko straciłam nim
zainteresowanie, kiedy przypomniałam sobie wszystko co działo się
ze mną jeszcze przed chwilą. Wszystkie te bodźce, które chyba
wyciszyła dla mnie Viena, teraz w pewnym stopniu wróciły i bardzo
ciężko było mi się skupić. Ale wyczuwałam to wszystko, tę
magię i inne rzeczy… Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy zdałam
sobie sprawę, że tutaj jest to nawet łatwiejsze. Nie musiałam
niczego szukać, to samo się o mnie obijało. Ale było tak dużo,
że po jakimś czasie zaczęłam się męczyć.
-
Nell! - Vincent w końcu nie wytrzymał. - Zamierzasz znowu zemdleć?!
Spojrzałam
na niego ze zdziwieniem. No tak, leżałam, a powinnam siedzieć.
Przynajmniej to jako ostatnie pamiętałam.
-
Rozmawiałam z nią – powiedziałam słabym głosem, pomału sobie
wszystko układając. Musiałam włożyć trochę energii w to, by
wyciszyć hałasującą energię. Tam nie wydawała żadnych
dźwięków, ale tutaj już tak.
-
Z kim? - zdziwił się. - Proszę Cię, nie odbiegaj tak wzrokiem, bo
mnie przerażasz… co się stało? Nelleirie, mów do mnie.
-
Z Vieną. Rozmawiałam z Vieną. Nauczyła mnie jak to kontrolować.
Jego
mina wyrażała tak dużo, że nie potrafiłabym jej dobrze opisać.
Ale gdy tak nie niego patrzyłam, zaczęłam się zastanawiać jak
wygląda jego struktura. To była czysta energia. Jedno, wielkie
skupisko wielkiej energii. Ale osłaniała je jakaś bariera, nie
mogłam dostać się bliżej, ani zobaczyć szczegółów.
Poczułam,
jak unosi mów podbródek, zmuszając mnie, żebym patrzyła mu w
oczy. Przyjrzał mi się uważnie.
-
Byłaś nieprzytomna przez kilka minut i teraz bredzisz. Nie
zadziałało? Ale nie mogę przeczytać Twoich myśli, więc…
powinnaś tryskać tym wszystkim, pamiętam jak we mnie ujawniła się
moc. To był paskudny widok…
-
Viena zabrała mnie gdzieś… - zmarszczyłam brwi. - Nie potrafię
tego wyjaśnić, ale to była wielka , ciemna pustka. Czułam się
jakbym zaraz miała wybuchnąć, a jednocześnie spalić się,
zamarznąć… wszystko naraz. Ale ona się mną zaopiekowała,
wyjaśniła jak to działa… Nauczyła mnie rozróżniać różne
rodzaje energii i substancji i jak budować tarczę z magii…
Rozwaliłam sufit.
Patrzył
na mnie ze zdziwieniem.
-
Do Ciebie nie przyszła bogini? - zapytałam z przekąsem.
-
Jakoś nie. Może była zajęta… Ale nie ważne. Jak się czujesz?
-
Dziwnie… ale w porządku. Jestem wykończona. Ale boję się
zasnąć… Sam mówiłeś jak ciężko to przeżywałeś. Może
jeśli zasnę to przestanę tak nad tym panować i…
<Spokojnie,
moje dziecko. Pomogę Ci. Musisz odpocząć.>
-
Nell?
Pokręciłam
głową i przetarłam twarz dłońmi.
-
To znowu ona… Odzywa się w mojej głowie i mówi co powinnam
zrobić.
-
I co powinnaś teraz zrobić?
-
Iść spać. - Uśmiechnęłam się lekko. - Ufam jej.
Widziałam,
że nie był pewien jak potraktować moje uduchowienie, ale po
krótkiej chwili pokiwał głową i okrył mnie kołdrą.
-
Będę tu, na wszelki wypadek. Jeśli coś będzie się działo, od
razu mów.
-
Jasne – odparłam i mimowolnie ziewnęłam.
Nie
tracąc czasu odwróciłam się na drugi bok i przytuliłam się do
poduszki. Niemal natychmiast zalała mnie fala spokoju i zasnęłam.
Nie
byłam do końca pewna, czy to co Viena powiedziała mi wtedy było
prawdą, ale miałam wrażenie, że tak. Mówiła mi o tym, jak
zachowywać równowagę między żywiołami i jak nawiązać
połączenie z naturą. Wyjaśniła, że utrata kontroli wiąże się
z nagromadzoną w ciele magią, która nie ma swojego ujścia. Aby
temu zapobiec, należy regularnie przelewać ją w coś innego. Jej
ulubionym sposobem było uzdrawianie, ale można też opiekować się
roślinami, budować… było wiele opcji. Mówiła, żebym nigdy nie
bała się próbować. Żebym pogłębiała swoją wiedzę, poprzez
praktykę i szukanie rozwiązań problemów. Chciała żebym była
dociekliwa. Zapewniła mnie też, że będzie nade mną czuwać.
Obudziłam
się z poczuciem, że wszystko będzie dobrze.
Obraz
stopniowo się klarował. Vincent siedział na brzegu łóżka i jak
zwykle czytał jakąś książkę.
-
Hej… - powiedziała, trochę zachrypniętym głosem.
Uśmiechnął
się i zamknął księgę, po czym odłożył ją na bok, poświęcając
mi całą uwagę.
-
Nie rozwaliłam niczego? - zapytałam, rozglądając się po pokoju,
sennym wzrokiem.
-
To dość zaskakujące, ale nie…
-
Jak często używasz magii?
Uniósł
brwi, zdziwiony pytaniem.
-
Prawie nigdy… kiedy próbuję, to wymyka się spod kontroli.
-
Kiedy pomogłeś mi z tamtym draniem, nic nie wymknęło się spod
kontroli – przypomniałam mu i z satysfakcją zauważyłam, że to
rozważa. - Viena mówi, że magia naturalnie wypełnia nasze ciała.
A my nie możemy doprowadzić do sytuacji, że zbierze się jej zbyt
dużo. U Ciebie tak chyba właśnie się dzieje. I dlatego przy
odczuwaniu silniejszych emocji, albo gdy coś mocno się zaskoczy,
dzieje się to, co się dzieje.
-
Viena jest przemądrzała – prychnął, a ja się zaśmiałam.
-
Wcale taka nie jest. Jest miła i mądra. Chce, żebym była
bezpieczna.
-
To tak jak ja.
-
Ty też jesteś miły i mądry? - Uniosłam brew, chcąc się z nim
trochę podroczyć.
-
A nie?
Wzruszyłam
ramionami.
-
Przez pierwsze dwa tygodnie daleko Ci było do miłego.
-
I wiesz już dlaczego, więc nie miej do mnie pretensji. - Posłał
mi zadziorny uśmiech. - To ja miałem Cię uczyć, ale role chyba
się odwróciły… Pomożesz mi pozbyć się nadmiaru energii? -
zapytał, przybierając zdecydowanie bardziej nieśmiałą postawę.
-
No pewnie – odparłam, rozbawiona. - Tylko lepiej chodźmy do
ogrodu.
-
Jest już po zmroku.
-
Boisz się ciemności? - Uniosłam brew.
Wywrócił
oczami i wyszedł wraz ze mną. Poruszaliśmy się bardzo cicho, żeby
nikt przypadkiem nas nie nakrył i nie zapytał gdzie się wybieramy.
Co prawda wszyscy powinni już spać, ale lepiej było nie ryzykować.
Byliśmy
już prawie przy drzwiach, kiedy Valeria zastąpiła nam drogę.
-
Gdzie się panicz i panienka wybierają o tej porze? - zapytała
surowym tonem.
Spojrzeliśmy
na siebie, próbując zachować spokój.
-
Gwiazdy! - palnęłam. - Idziemy pooglądać gwiazdy!
-
Namalujcie je sobie na suficie. Na dworze jest zimno i nie pozwolę,
żeby się panicz roz… i panienka rozchorowali. Sio, sio!
W
starciu z nią nie mieliśmy żadnych szans. Chcąc nie chcąc
musieliśmy wrócić do pokoju.
Zamknęłam
drzwi na klucz i podeszłam do okna.
-
Może wyjdziemy tędy…
-
Tu nie ma drzwi.
Posłałam
mu łobuzerski uśmiech.
-
To je sobie zrobimy. No chodź. Chcesz to rozwalić, a potem
poskładać? Ja chyba nie mogę. Mam używać magii tylko do
czynienia dobra, a rozbijanie okna chyba nie jest specjalnie dobre…
-
Ale robisz to, by pomóc mi się przełamać, a to jest dobre.
-
Fakt. To będzie trudniejsze niż myślałam. Ale i tak Ty spróbuj.
Skinął
głową i stanął przed oknem, a ja wyjątkowo mocno skupiłam się
na utrzymaniu tarczy wokół siebie. Vincent przez chwilę stał w
bezruchu, ale po pewnym czasie zauważyłam, że szyba drga. Czekałam
cierpliwie, ale nic więcej się nie działo.
-
No dalej! - ponagliłam go. - Nie bój się tego!
-
Przecież się nie boję! - warknął, a sekundę później okno
spowiła gęsta pajęczyna pęknięć. Wstrzymałam oddech, gdy
Vincent ostrożnie opuścił miliony odłamków na ziemię tak, by
wylądowały w równym rządku na podłodze.
-
Brawo! - ucieszyłam się. - A teraz chodźmy czarować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz